ANIOŁ PRZEBUDZENIA...






Anioł przebudzenia
Jakie to szczęście
obudzić się
i zobaczyć Anioła
wysłannika Boga
świadka Jego
obecności

                             [ks. Jan Twardowski]



BŁĘKIT

Błękit nieba słońcem oświetlony
Odbija niebieskie promienie
tworząc barwę niebiańską
Tam kłęby chmur znalazły schronienie
i ludzkie marzenia co w nich błądzą

Błękit wód słońcem oświetlonych
wznosi się falą wysoką
Rodzi niespokojną barwę tajemnicy
z której wzięliśmy początek
Pragnąc ją poznać
wchodzimy w głębiny
i samych siebie

Błękit sukienki oświetlonej słońcem
pasuje do oczu podkreślonych kreską
I blond włosów uczesanych wiatrem
I emocji wznieconych błękitem
I marzeń zanurzonych w niebie
I zatopionej w wodach tajemnic
[Lidia Nowosad]

OBŁOKI

 

Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.
                                  [Czesław Miłosz]

NA ŚNIEGU

Bielą się pola, oj bielą,
Zasnęły krzewy i zioła
Pod miękką śniegu pościelą...
Biała pustynia dokoła. -

Gdzie była łączka zielona,
Gdzie gaj rozkoszny brzozowy,
Drzew obnażone ramiona
Sterczą spod zaspy śniegowej.

Opadła weselna szata,
Zniknęły wiosenne czary,
Wiatr gałązkami pomiata,
Zgrzytają suche konary.

Tylko świerk zawsze ponury,
W tym samym żałobnym stroju,
Wśród obumarłej natury
Modli się pełen spokoju.

Więc drzewa obdarte z liści
Na jego ciemną koronę
Patrzą się okiem zawiści,
Głowami trzęsą zdziwione...

Próżno głowami nie trzęście,
Wy nagie, bezlistne gaje!
Przemija rozkosz i szczęście,
Boleść niezmienną zostaje.
                                                       [Adam Asnyk]

WCIĄŻ JESTEŚ...

        Wciąż jesteś przy mnie.
        Wszelki dźwięk i ruch tak zwykły,
        jak schylenie czoła ku rękom,
        trzepot powiek i cichy uśmiech zamyślenia -
        to jesteś ty.

        Milczenie ust, puls serca i pieszczota dłoni
        nie chwycą ciebie,
        ani słowo, które w przemożny rośnie rytm
        i jakby falą i ciemnością
        ogarnia mnie...

        Więc smutek, gorycz, tęsknota
        - czyż naprawdę jestem struną,
        na której ból mijania w dźwięk się przewija?

        Tylko jedna ty, kiedy schylasz się nade mną
        uważnie patrząc w moje oczy,
        uciszasz drżenie i mój ból,
        i chociaż ciebie nie ogarnę słowem i gestem,
        jest mi dobrze
        i mówię ci po prostu:
        jesteś...
                                       [Tadeusz Borowski]

PO BALU

Na posadzkę zapustnej sceny,
Gdzie tańcowało-było wiele mask,
Patrzyłem sam, jak wśród areny,
Podziwiając raz słońca pierwo-brzask

I na jasnej woskiem zwierzchni szyb
Kreślone obuwiem lekkim kręgi -
Czarodziejskich jakoby pisań tryb
Z ziemi do mnie mówił, jak z księgi.

Kwiatu listek, upuszczony tam,
Papierową szepnął mi coś wargą,
Wśród salonu pustego sam i sam;
Rosa jemu i świt byłyż skargą?

Otworzyłem okno z drżeniem szkła,
Że aż gmachem wstrzęsła moja siła:
Z kandelabrów jedna spadła łza -

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Ale i ta jedna - z wosku była!
                               [Cyprian Kamil Norwid] 
 

WIERSZ KSIĘŻYCOWY

W księżycowy wniknąć chłód,
Wejść w to srebro na wskroś złote,
W niezawiły śmierci cud
I w zawiłą beztęsknotę!

Był tam niegdyś czar i śmiech,
Tłumy bogów w snów obłędzie —
Było dwóch i było trzech —
Lecz żadnego już nie będzie!

Został po nich — rozpęd wzwyż,
I ta oddal bez przyczyny,
I ten złoty nadmiar cisz —
I te srebrne szumowiny...

Tam bym ciebie spotkać chciał!
Tam się przyjrzeć twemu licu!
Właśnie dwojga naszych ciał
Brak mi teraz na księżycu!

Noc oddycha naszą krwią,
Krew podziemną płynie miedzą...
Nasze ciała teraz śpią —
Nasze ciała nic nie wiedzą...
                                [Bolesław Leśmian]

ANIOŁOWIE NASI...

Ich głos jest jak strumień leśny
Delikatnie śpiewa pieśni
Które tylko w głębi ciszy
Serce, a nie ucho słyszy

Dotyk dłoni- powiew wiatru
Delikatnie muska ramię
Aby przebyć bez upadku
Drogę, co przed nami stanie
 
Za dnia wciąż przy naszym boku
W nocy siedzą u wezgłowia
Niestrudzeni, niewidoczni
Liczą wypaplane słowa

Wypaplane, wykrzyczane
Te bolesne i te słodkie
Przebierają jak mak z grochem
Prosząc Boga tysiąckrotnie

By ich podopiecznych błędy
W wielkim swoim zmiłowaniu
Złożył w niepamięci czasu
Jak my głowę na posłaniu

A gdy w słońcu świat się budzi
Aby pędzić poprzez życie
Oni kroczą znów do ludzi
Rozwijając skrzydła skrycie

[Agnieszka Lisowska]
            

KRAINA BAŚNI

Bajki, baje, bajeczki...


Nocą gdy zawitasz do krainy baśni,
Błądząc po łąkach szmaragdowych,
Zapatrz się w blade księżyca cienie,
Błyszczące w czapach gór lodowych.

Zobaczysz tam różne, niezwykłe cuda,
Niczyim piórem wciąż nie opisane.
Przed oczami niedowiarków wszelkich,
W najdalszym zakątku świata schowane

Fantastyczne i baśniowe postacie
Przez noc cię z sobą poprowadzą.
O skarbach w ziemi, skrytych głęboko,
W niewielu słowach ci opowiedzą.

Obmyjesz stopy w chłodnej rosie,
Zadumasz się przy starym kamieniu.
Świerszcz znużony wieczornym graniem,
Przysiądzie zmęczony na twym ramieniu.

W szarych, zwiewnych z mgły welonach
Nimfy roztańczone cię wezmą za rękę.
Chrabąszcze, sowy i leśne dzwonki
Zagrają cichą, senną kołysankę.

Bo bajki są z nami zawsze.

                                       [Nalka31]