WIATR I SŁOŃCE

 

 Ani wiatr gwałtowny, ani porywisty
i pełen aromatów nie rozebrał mnie
i żaden też nie porwał chusty z mojej głowy
ich siła i upór wyładowały się na
moim kruchym ciele.
Jak ptak w agonii zgasły
pólnocno-wschodni i ten północny
i trzy inne wielkie wiatry
tak pewne swojej siły.
Lecz słońce twojego spojrzenia samo
zrzuciło moje chitony.
W sercu uśpione rytmy odnalazłam
poddałam się i zatańczyłam
pod promieniami twoich rzęs.

                                               [Victoria Theodoru]

UWIELBIENIE

 






Umarły jeszcze będę wielbić ciebie!
I nie zapomnę pod ziemią czy w niebie
O twej jasności -
Boś ty mi była nie próżnym marzeniem,
Nie bańką zmysłów tęczowej nicości,
Lecz byłaś ducha ożywczym pragnieniem
Wiecznej miłości!

Nie otoczyłaś mnie pieszczotą senną
Ani też falą spłynęłaś płomienną
Na pierś stęsknioną,
Nie wprowadziłaś mnie na róż posłanie,
Gdzie tylko ciała w upojeniu toną -
Lecz mi piękności dałaś pożądanie,
Moc nieskończoną. 
                                [Adam Asnyk]

SIÓDMY ANIOŁ...

Siódmy Anioł
Siódmy Anioł
jest zupełnie inny
nazywa się nawet inaczej
Szemkel

to nie to co Gabriel
złocisty
podpora tronu
i baldachim

ani to co Rafael
stroiciel chórów

ani także
Azrael
kierowca planet
geometria nieskończoności
doskonały znawca fizyki teoretycznej

Szemkel
jest czarny i nerwowy
i był wielokrotnie karany
za przemyt grzeszników

między otchłanią
a niebem
jego tupot nieustanny

nic nie ceni swojej godności
i utrzymują go w zastępie
tylko ze względu na liczbę siedem

ale nie jest taki jak inni

 nie to co hetman zastępów
Michał
cały w łuskach i pióropuszach

 ani to co Azafael
dekorator światła
opiekun bujnej wegetacji
za skrzydłami jak dwa dęby szumiące

 ani nawet to co 
Deadrael
apologeta i kabalista

 Szemkel Szemkel
- sarkają aniołowie
dlaczego nie jesteś doskonały

 malarze bizantyjscy
kiedy malują siedmiu
odtwarzają Szemkela
podobnego do tamtych

 sądzą bowiem
że popadliby w herezję
gdyby wymalowali go takim jaki jest
czarny nerwowy
w starej wyleniałej aureoli

                                 [Zbigniew Herbert]


HISTORIA NIESZCZĘŚLIWEJ MIŁOŚCI

chłopak :kochanie musimy porozmawiać
dziewczyna: co masz na myśli
chłopak: stało się coś bardzo ważnego...
dziewczyna: co się stało?Czy to coś przykrego?
chłopak: nie chcę cię ranić kochanie
dziewczyna:*myśli o tym żeby z nią nie zerwał bo tak go kocha
chłopak: kochanie jesteś tam?
dziewczyna: tak jestem,co takiego się wydarzyło?
chłopak: Nie jestem pewien.....
czy powinienem ci to powiedzieć...
dziewczyna: Jeśli o tym mówisz to proszę dokończ co chciałeś powiedziec...
chłopak: Przenoszę się....
dziewczyna: Kotku o czym ty mówisz...Nie możesz mnie tak zostawić....Ja tak bardzo cię kocham... :(
chłopak: Nie o to chodzi...wyprowadzam się..... daleko....
dziewczyna: dlaczego przeciec cała twoja rodzina tu mieszka...
chłopak: Nie oto chodzi...wyprowadzam się..... daleko
dziewczyna: nie mogę w to uwierzyć
chłopak: Ojciec wysyła mnie do szkoły z internatem w innym kraju...
Ojciec podnosi słuchawkę telefonu i krzyczy:ile razy mówiłem ci nie rozmawiaj przez telefon z chłopakami!!!rozłącz się!!!
chłopak: WOW twój ojciec ma głos jakby naprawdę się wściekł...?
dziewczyna: ale wiesz jaki on jest...ale ty nie możesz mnie zostawić
chłopak: A uciekła byś razem ze mną??
dziewczyna: Kotku dla ciebie wszystko,ale nie mogę mój ojciec by zwariował...
chłopak:*smutny* To OK,rozumiem...Chyba...
dziewczyna:*myśli nie mogę uwierzyć ze to dzieje się naprawdę....*
chłopak: Musimy się dzisiaj zobaczyć muszę ci coś dać bo jutro z samego rano wylatuje...
dziewczyna: OK wymknę się z domu i spotkamy się za 10 min w parku
chłopak: Dobra już idę...
[Spotykają się w parku przytulają się chłopak daje dziewczynie list]
chłopak:Proszę to dla ciebie ja już muszę lecieć
dziewczyna:*ociera łzę i zaczyna płakać*
chłopak: Kochanie nie płacz. Wiesz, że Cie Kocham i nic tego nie zmieni, ale muszę wyjechać.
dziewczyna: Ok *Odchodzi ciągle płacząc*
[Gdy już są w domu dziewczyna zaczyna czytać list który dostała]
"Już wiesz że się przenoszę. Wydaje mi się że łatwiej jest mi napisać list w którym opiszę ile dla mnie znaczysz. Prawdą jest że nigdy tak bardzo Cię nie kochałem. Jesteś moją suką i nigdy o tym nie zapomnij. Nigdy mnie nie obchodziłaś. Nigdy nie chciałem się z tobą spotkać lub rozmawiać. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo Cię nienawidzę!!!!! Nigdy nie robiłaś odpowiednich rzeczy i nigdy Cię nie było obok mnie. Nigdy nie myślałem że mogę kogoś nienawidzić tak bardzo jak nienawidzę Ciebie. Nigdy nie chcę Cię więcej widzieć na oczy. Nigdy nie będę tęsknic za całowaniem się z Tobą i przytulaniem. Nigdy nie będę za Tobą tęsknił. Przysięgam Ci to. Nigdy Cię nie Kochałem i masz o tym pamiętać! Zatrzymaj sobie ten list, bo to może być ostatnia rzecz jaką ode mnie masz. Cholera nienawidzę Cię! Rozumiesz?? Nienawidzę!!!"
Dziewczyna zaczyna płakać. Wyrzuca list do śmieci i płacze przez kilka godzin.
Po tygodniu ciągle chodzi zapłakana i ma depresję. Nagle dzwoni telefon...
Koleżanka: Hey jak się czujesz??
Dziewczyna: Nie mogę uwierzyć. Myślałam, że mnie kocha.
Koleżanka: Aha. On dzwonił do mnie kilka dni temu... Mówił mi żebyś poszukała czegoś w kieszeni kurtki czy coś takiego..
Dziewczyna: Umm.. Ok...
[Znajduje kartkę papieru w kieszeni.]
Kochanie mam nadzieję, że znajdziesz to zanim odczytasz list ode mnie. Myślałem, że Twój ojciec mógłby to znaleźć więc zamieniłem kilka słów...
Nienawiść = Miłość
Nigdy = Zawsze
Suko = Kochanie
Nie będę = Będę
Mam nadzieję, że nie wzięłaś tego na poważnie, bo Kocham Cię całym sercem i było mi ciężko Cię zostawić.
Dziewczyna:A jednak mnie kochał musiał wsunąć to do mojej kieszeni gdy się przytulaliśmy!!!
Koleżanka: To super ale muszę lecieć zadzwoń do mnie później OKI??
Dziewczyna: OK Będę w domu czekać może do mnie zadzwoni.
...WŁĄCZA TV...
...WAŻNA...
...WIADOMOŚĆ...
Samolot 1-80 rozbił się podczas lotu do szkoły z internatem za granicą
3 dni później popełnia samobójstwo bo już nie ma po co żyć.Największa miłość jej życia nie żyje.
Następnego dnia ktoś dzwoni ale nikt nie odbiera więc zostawia wiadomość...
''Cześć kochanie chyba nie ma cie w domu więc zostawiam wiadomość że żyję. Nie poszedłem na samolot. Nie mogłem cie zostawić..."
ale było już za późno jej już nie było....


MÓWISZ ŻE JESTEM...

Mówisz
że jestem czarodziejką
dotknęłam ciebie złotą różdżką
i już inaczej widzisz świat
w kolorach różu i błękitu
i wszystko dziwnym blaskiem lśni
i kwiat
i gwiazda
i oczy dziecka

Czy to bajka?

I moje chwile dziwnie lśnią
i mnie ktoś dotknął
czarodziejską różdżką

...........jesteś czarodziejem..........
                                               [Elżbieta Kopera]


STRACH

Strach niszczy uczucia - uderza w twarz rozsądek.
Strach ukrywa radości pod płaszczem przerażenia.
Strach rozdrapuje wiarę i niweczy nasze plany.
Strach, strach, strach...
To on nas budzi przed świtem,
a nocą nie daje usnąć.
To on pisze najciemniejsze scenariusze.
To on, czym mocniej jest z nami, zabija nadzieję. Strach, strach, strach...
To właśnie on miłość chce zamienić w złudzenie, zrozumienie w litość.
Wszystkie ważne prawdy - w nieistotne kłamstwa.
Ten wróg jest zawsze z nami - nie pozwólmy mu się tylko obudzić!
Strach, strach, strach...

                                       [Katarzyna Wawrzonowska]

ANIOŁ GOTYCKI

W ołtarzu ciemnej katedry
stanął Anioł gotycki
wyniosły i ascetyczny,
rzeźbione w drewnie smukłe palce
złożył w modlitewnym geście
opuszczonymi powiekami zakrył oczy,
uduchowiony.
Szata w nieskazitelnych fałdach do samej spływa ziemi,
a wąskie stopy unoszą w powietrzu
niematerialne ciało.
Spokojnie przesuwa się słoneczne światło
poprzez płaszczyzny witraża,
wydobywa z mroku wypukłości
drewnianych rzeźb,
połysk polichromii,
postacie świętych
i twarz anioła...
Nagle, niczym słoneczny promień
spod powiek błysnęło spojrzenie
zielonych oczu,
a skrzydła uniosły się i zaszumiały
jak kiedyś szumiała gałęziami wierzba nad strumieniem,
gdy jeszcze była drzewem
a w jej cieniu pasły się owce
i odpoczywali strudzeni wędrowcy.
Zaśmiał się gotycki anioł
na wspomnienie dni, pełnych słonecznego blasku
I nocy księżycowych
przepływających ponad drzewem,
które było nim.
Poznało go słonce i przez chwilę pieściło,
jak dawniej, kiedy jeszcze
ukryty w wierzbowym pniu
podglądał zakochanych.
                                     [Halina Porębska]

ŚNIŁ MI SIĘ ANIOŁ...

Śnił mi się anioł, piękny, cały w bieli.
To był mój anioł, dobrze go widziałem.
Coś do mnie wołał - jakby mnie ostrzegał,
Ale co wołał - tego nie słyszałem.
Wziął mnie z rękę, pomógł wybrać drogę.
Były trzy drogi, wszystko mi się śniło.
Szedł razem ze mną, do celu prowadził,
Najkrótszą drogą bardzo blisko było.
Nie muszę widzieć, wystarczy, że wierzę,
A bardzo wierzę w mojego anioła.
Bo On na co dzień, i rano, i w nocy,
Do mego serca przez duszę mą woła.
Nie muszę widzieć, wystarczy, że wierzę,
Nie jestem w końcu niewiernym Tomaszem,
Choć Go nie widzę, to jednak Go wołam,
gdy podczas burzy trochę się przestraszę.
Bo ja ze swoim aniołem
Spokojnie idę przez życie.
On cały czas jest przy mnie,
Przyśni się czasem o świcie.
Na złe i dobre razem,
Mogę na Niego liczyć.
Ja śpię, kiedy On czuwa,
Gdy wołam, wtedy milczy.

                                [Tadeusz Wywrocki]


SPOTKANIE AUTORSKIE

 




- Czy pani tak to wszystko pisze z życia?
- Z życia.
- A łatwo się pani pisze ?
- Łatwo.
- A łatwo się pani żyje ?

                                       [Agnieszka Osiecka]

RÓŻA

Róża to kwiat
albo imię umarłej dziewczyny.

Różę w ciepłej dłoni można złożyć
albo w czarnej ziemi.

Czerwona róża krzyczy
złotowłosa odeszła w milczeniu.

Krew odeszła z bladego płatka
kształt opuścił suknie dziewczyny.

Ogrodnik troskliwie krzew pielęgnuje
ocalony ojciec szaleje.

Pięć lat mija od Twej śmierci
kwiat miłości, który jest bez cierni.

Dzisiaj róża rozkwitła w ogrodzie
pamięć żywych umarła i wiara. 
                                 [Tadeusz  Różewicz]

WYSŁANNIK

 


Światło tężeje nagle w roztajały bursztyn,
Wysłannik już tu przybył, szmerem skrzydeł prószy
w ciszę swego zjawienia,
w spojrzenia promienność.
Ogień płonie, nie spala.
— Żarliwie płoń ze mną
bo wzywam cię milczeniem
wpatrzeniem skupionym,
byś w ból wkroczył ochoczo
iż czołem wzniesionym;
byś Los przyjął
i w noc zanurzył
i w płomień.

                                   [Joanna Pollakówna]

NA NOWY ROK

Słyszycie! Północ już bije,
Rok stary w mgły się rozwiewa,
Jak sen przepada...
Krzyczmy: Rok nowy niech żyje!
I rwijmy z przyszłości drzewa
Owoc, co wiecznie dojrzewa,
A nie opada.

Rok stary jak ziarnko piasku
Stoczył się w czasu przestrzenie;
Czyż go żałować?
Niech ginie! bez łzy, oklasku,
Jak ten gladiator w arenie,
Co upadł niepostrzeżenie -
Czas go pochować.

Bywały lata, ach! krwawsze,
Z rozpaczy jękiem lecące
W przeszłości mrok;
A echo powraca zawsze,
Przynosząc skargi palące...
Precz z smutkiem! Życzeń tysiące
Na Nowy Rok!

Spod gruzów rozbitych złudzeń
Wynieśmy arkę rodzinną
Na stały ląd!
Duchowych żądni przebudzeń,
Potęgą stańmy się czynną,
Bacząc, by w stronę nas inną
Nie uniósł prąd.

Rozumu, niezgiętej woli,
Prawdziwej duchowej siły
I serc czystości!
A Bóg nam stanąć pozwoli,
I z naszej skromnej mogiły
Dzieci się będą uczyły,
Jak żyć w przyszłości.

W olbrzymim pokoleń trudzie
Bądźmy ogniwem łańcucha,
Co się poświęca,
Nie marzmy o łatwym cudzie!
Najwyższy heroizm ducha
Jest walką, co nie wybucha,
Pracą bez wieńca.

Uderzmy w kielichy z winem
I bratnie podajmy dłonie,
Wszakże już czas!
Choć różni twarzą lub czynem,
Niech nas duch jeden owionie,
Niech zadrży miłością w łonie
I złączy nas!

Bo miłość ta, która płynie
Z poznania ziemskiego mętu,
Jest światłem dusz!
Choć Bogu wznosi świątynie,
Potrafi zstąpić bez wstrętu
I wyrwać słabych z odmętu
W pośrodku burz.

Niech żyją pierwsi w narodzie,
Jeżeli zawsze są pierwsi
I w poświęceniu!
Gdy z czasu potrzebą w zgodzie,
W szlachetnym czynie najszczersi,
Swą dumę umieszczą w piersi,
A nie w imieniu!

I ci, co żadnej spuścizny
Na grobie matki nie wzięli
Prócz łez - niech żyją!
Jeżeli miłość ojczyzny
Jako synowie pojęli
I na wyłomie stanęli,
Gdzie gromy biją.

Spełnijmy puchary do dna
I życzmy sobie nawzajem
Szczęśliwych lat!
Niech myśl powstanie swobodna
I światło błyśnie nad krajem!
Bogu w opiekę oddajem
Przyszłości kwiat.

Tych naszych braci, co cierpią,
Miłością naszą podnieśmy
Męczeński ród.
Niech od nas pociechę czerpią,
Nadzieję w ich sercach wskrześmy,
Wołając: jeszcze jesteśmy -
Niech żyje lud!
                                        [Adam Asnyk]