Wśród traw, zieleni i słońca
Śliczna konwalia wyrosła,
Pełna powagi i wdzięku
Z dnia na dzień rozkwitała pomaleńku,
Dzwoneczki śnieżne jakby z koronek,
Zwisają z kruchej, zielonej łodyżki,
Liście z delikatnością skrzydeł biedronek
Ochraniają białe dzwoneczki.
Lekki wietrzyk wiosenny i ciepły
Wraz z nim promień słoneczny
Kołyszą lekko konwalijkę zdobną
Jej zielono – śnieżną, suknię jedwabną.
Wonią, swą raduje łąkę; radość!
Więcej nic nie trzeba,
To jakby poemat pisać
Na błękicie nieba.
Kiedy wiosna odchodzi, a z nią woń konwalii,
Śnieżnych dzwoneczków nie ma na łodyżce,
Nawleczony na nią sznur czerwonych korali,
Które się rozsypią ciepłym latem po łące.
A każdy koralik, to początek życia:
Nowej woni, piękna, szczęścia
Bycia cząstką tego co dookoła
Żyje i dojrzewa, radością rozbrzmiewa.
z netu