Kiedy umrzemy, będziemy spali
na róznobarwnej świecącej fali;
śpiewać nam będą anielskie chóry
same preludia i uwertury.
na róznobarwnej świecącej fali;
śpiewać nam będą anielskie chóry
same preludia i uwertury.
Kiedy umrzemy, dadzą nam nieba
zawsze bez miary mięsa i chleba,
słodkiego wina i maku z miodem,
tak że nie będziemy przymierać głodem!
Ledwie się budzisz, zaraz od rana
w białą sukienkę jesteś ubrana,
a w jasne włosy, niepostrzeżenie,
ktoś szylkretowe włożył grzebienie.
Wnet aniołowie przynoszą kruże.
a w nich pachnące czerwone róże,
pęki goździków, kiście mimozy,
białe kamelie i tuberozy.
Kiedy umrzemy, moje kochanie,
święto wieczyste dla nas nastanie,
grać będą co dzień posłuszne wiatry
najucieszniejsze w świecie teatry.
Słońce, nie piekąc zbytecznie, świeci
a tuż orkiestra powietrzna leci
i ulubione od Matki Boskiej
grają mazurki ci Szopenowskie.
A gdy już staniem na Strasznym Sądzie,
to sam Stróż Anioł przy nas usiądzie,
przejasny anioł w promieniach cały,
żeby się biedne dusze nie bały.
Kiedy już herold z trąbą się zmęczy,
na niebotycznej klękniem przełęczy
i być nie może chyba inaczej,
tylko nam grzechy Pan Bóg przebaczy!
Skrzydła weźmiemy świecące, nowe,
ty - przezroczyste, ja - purpurowe,
i polecimy w obłoki sami
z panem Jezusem i aniołami.
zawsze bez miary mięsa i chleba,
słodkiego wina i maku z miodem,
tak że nie będziemy przymierać głodem!
Ledwie się budzisz, zaraz od rana
w białą sukienkę jesteś ubrana,
a w jasne włosy, niepostrzeżenie,
ktoś szylkretowe włożył grzebienie.
Wnet aniołowie przynoszą kruże.
a w nich pachnące czerwone róże,
pęki goździków, kiście mimozy,
białe kamelie i tuberozy.
Kiedy umrzemy, moje kochanie,
święto wieczyste dla nas nastanie,
grać będą co dzień posłuszne wiatry
najucieszniejsze w świecie teatry.
Słońce, nie piekąc zbytecznie, świeci
a tuż orkiestra powietrzna leci
i ulubione od Matki Boskiej
grają mazurki ci Szopenowskie.
A gdy już staniem na Strasznym Sądzie,
to sam Stróż Anioł przy nas usiądzie,
przejasny anioł w promieniach cały,
żeby się biedne dusze nie bały.
Kiedy już herold z trąbą się zmęczy,
na niebotycznej klękniem przełęczy
i być nie może chyba inaczej,
tylko nam grzechy Pan Bóg przebaczy!
Skrzydła weźmiemy świecące, nowe,
ty - przezroczyste, ja - purpurowe,
i polecimy w obłoki sami
z panem Jezusem i aniołami.
Kazimiera Iłłakiewiczówna
Piekny wiersz i piękna wizja przyszłości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zgadzam się z tobą Hanno Piękny wiersz! :) Pozdro
UsuńZgadzam się z Wami..wiersz jest piękny...tylko ten tytuł ukazuje też niesprawiedliwość panującą na świcie , dla tzw. elit takie zycie było czymś zwyczajnym a biednym ludziom kojarzyło się z niebem ...tylko sąd ostateczny równoważy tą przepaść ...a skrzydła wynagrodzą tą biedę - więc piekny i smutny jednocześnie ,akurat w moim odczuciu :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Dalia 27 zgadzam sie z toba to straszne , ale każdy doczeka się tego na co , zasługuje! :3
OdpowiedzUsuń