MACHO

On był ewidentnie macho.
Nie wiadomo za co
kochały go kobiety.
Ja też niestety
nie wiem
dlaczego w niebie
jego
umięśnionego
ciała
odpływałam
bez mała
w krainę błogości.

To był macho ewidentnie
z krwi i kości.
Wszystko miał męskie,
każde mięśnia włókno.
Naprawdę trudno
było się do czegoś przyczepić.

No, dobrze... klepki
siódmej
podobno nie posiadał.
Według jego ślubnej
na siłowni postradał
sześć pozostałych.
Ale to był macho,
widać mu zawadzały,
gdy ciężką pracą
mięśnie rzeźbił boskie.
A że mówił troszkę
mało?

Cóż, jego ciało
było bardzo elokwentne.
Do dziś na wspomnienie blednę
w jakie wdawało się dialogi ze mną.

To był prawdziwy macho... na pewno.

***
Dla matematyków i księgowych,
którzy są mi gotowi
wytknąć złą liczbę brakujących klepek
(pięć nie siedem)
wyjaśniam
- on nawet w brakach wyrastał
nad przeciętność.

To był macho z wartością bezwzględną.
                                                       [Dorotek]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam prośbę do komentujących - wpisujcie opinie na temat wiersza,
proszę o konstruktywną krytykę.
Bardzo proszę, podpisujcie się IMIENIEM lub PSEUDONIMEM!
Nie bądźcie anonimowi! Dziękuję.