Takie to małe, puszyste było
mordkę jak kotek języczkiem myło,
czarnym języczkiem lizało łapki,
brzuszek, ogonek i miskę w ciapki.
Miskę tę w ciapki to odziedziczył,
na żarcie czekał, cierpliwość ćwiczył.
Micha już pełna, wielka, kopiasta
same przysmaki przywieźli z miasta.
Nos czarny, duży niucha wesoło
wzrokiem znudzonym rozgląda wokoło.
Merdnął ogonkiem i zmarszczył nos,
czarny języczek zanurzył w sos,
Z sosu wyłowił cielęce kości
te przeznaczone dla... lepszych gości.
Okiem ciekawym patrzy na kość,
„to dla mnie kości, ja jestem... Ktoś”.
Nie myślę dzielić z nikim tych kości,
chyba... że przyjmę dziś moich gości.
Długo nie myślał, długo nie zwlekał
zaraz na Burka z podwórka zaszczekał.
Biedna, wychudła była to psina,
zamiast przysmaków, odpadki wcina,
pcheł co niemiara tańczy po skórze
w żołądku burczy jak w pustej rurze.
Wesoło szczeknął na resztę gości
„dla wszystkich wystarczy kości !”.
Wszystko się zbiegło co miało łapy
„kości cielęce... żadne ochłapy !!!”.
rozległy się „Ochy”... i... „Achy”,
każdy się nażarł po same pachy.
Po takim żarciu i wody piciu
nie zapomnieli o mordy myciu.
Michę lizali, co tchu starczało
do domu poszli, lecz było mało.
Do domu poszli - tak to się zwało,
lecz wiele piesków domu nie miało.
mordkę jak kotek języczkiem myło,
czarnym języczkiem lizało łapki,
brzuszek, ogonek i miskę w ciapki.
Miskę tę w ciapki to odziedziczył,
na żarcie czekał, cierpliwość ćwiczył.
Micha już pełna, wielka, kopiasta
same przysmaki przywieźli z miasta.
Nos czarny, duży niucha wesoło
wzrokiem znudzonym rozgląda wokoło.
Merdnął ogonkiem i zmarszczył nos,
czarny języczek zanurzył w sos,
Z sosu wyłowił cielęce kości
te przeznaczone dla... lepszych gości.
Okiem ciekawym patrzy na kość,
„to dla mnie kości, ja jestem... Ktoś”.
Nie myślę dzielić z nikim tych kości,
chyba... że przyjmę dziś moich gości.
Długo nie myślał, długo nie zwlekał
zaraz na Burka z podwórka zaszczekał.
Biedna, wychudła była to psina,
zamiast przysmaków, odpadki wcina,
pcheł co niemiara tańczy po skórze
w żołądku burczy jak w pustej rurze.
Wesoło szczeknął na resztę gości
„dla wszystkich wystarczy kości !”.
Wszystko się zbiegło co miało łapy
„kości cielęce... żadne ochłapy !!!”.
rozległy się „Ochy”... i... „Achy”,
każdy się nażarł po same pachy.
Po takim żarciu i wody piciu
nie zapomnieli o mordy myciu.
Michę lizali, co tchu starczało
do domu poszli, lecz było mało.
Do domu poszli - tak to się zwało,
lecz wiele piesków domu nie miało.
[H.C.Konkol]
O a to coś nowego - bardzo miła niespodzianka ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wiersz wspanialy....samo zycie ...a gdzie czlowiek ?
Usuń