Nasypem — pośród sosen —
aż zdanie wyrosło rumiane
o ogrze i o podkowie —
Niepokojąca bladość
zamgliła Twoje lico —
krwią nagłą zapłonęła
Twa wąska tajemnica.
Drżą palce w zapleceniu,
kochają się i pieszczą —
słowo jak papier palony
wiją się i szeleszczą.
Modrzeją już przed nami
pijane, chwiejne ściany —
noc zaskrońcowym skrętem
owija w krąg Bielany
[Emil Zegadłowicz]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam prośbę do komentujących - wpisujcie opinie na temat wiersza,
proszę o konstruktywną krytykę.
Bardzo proszę, podpisujcie się IMIENIEM lub PSEUDONIMEM!
Nie bądźcie anonimowi! Dziękuję.