Cztery świece spokojnie płonęły. Było tak cicho, że słychać było jak ze sobą rozmawiały.
Pierwsza powiedziała: - Ja jestem POKÓJ. Niestety, ludzie nie potrafią mnie chronić. Myślę, że nie pozostaje mi nic innego jak tylko zgasnąć.
I płomień tej świecy zgasł.
Druga: Ja jestem WIARA. Niestety nie jestem nikomu potrzebna. Ludzie nie chcą o mnie wiedzieć, nie ma sensu, żebym dalej płonęła.
Ledwie to powiedziała, lekki powiew wiatru zgasił ją.
Trzecia: Ja jestem MIŁOŚĆ. Nie mam już siły płonąć. Ludziom nie zależy na mnie i nie chcą mnie rozumieć. Nienawidzą najbardziej tych, których kochają - swoich bliskich.
I nie czekając długo i ta świeca zgasła.
Nagle do pokoju weszło dziecko i zobaczyło trzy zgasłe świece. Przestraszone zawołało: Co robicie? Musicie płonąć! Boję się ciemności!
I zapłakało.
Wzruszona czwarta świeca powiedziała: Nie bój się! Dopóki ja płonę zawsze możemy zapalić tamte świece. Ja jestem NADZIEJA.
Z błyszczącymi i pełnymi łez oczyma, dziecko wzięło świecę i zapaliło pozostałe świece.
Niech nigdy w naszych sercach nie gaśnie Nadzieja i każdy z nas jak to dziecko, niech będzie narzędziem, gotowym swoją Nadzieją zawsze rozpalić Wiarę, Pokój i Miłość.
To naprawdę piękne, życiowe opowiadanie. Poczułam strach małej dziewczynki, ciepło płomienia i nadzieję. Będę się starała rozpalać nadzieję w mym sercu, a jednak wiem, że ludzie są zmienni i nieczęsto pamiętają o płomyku. A jego trzeba pielęgnować, osłaniać przed wiatrem. W podziękowaniu za twą opowieść przytoczę tu inną:
OdpowiedzUsuńKiedyś rosło sobie pewne drzewo, człowiek dbał o jego korzenie, bo wiedział, że to od nich zależy życie rośliny. Przeniesiemy się teraz do okresu naszych lat, człowiek chciał wybiegać do przodu, chciał by drzewo miało duże gałęzie, soczyście zielone liście, drzewo podzieliło się na lepszych i gorszych, ale przecież nie da się określić kto jest lepszy a kto gorszy. Człowiek tak zajął się sprawianiem by drzewo wypuszczało coraz to nowe liście, że o czymś zapomniał. Korzenie.
Bez nich drzewo upadnie, i tak się stało, drzewo przewróciło się, człowiek pomyślał, że przecież może podeprzeć drzewo metalowymi konstrukcjami, ale od drzewa odrywały się coraz to słabsze gałęzie, a liście usychały. My żyjemy w czasach uschłego drzewa
Jest jeszcze na świecie kilka osób, które pamiętają o korzeniach, lub takie, które pamiętały. Starajmy się nie zapomnieć.
Podpisana jako Ireth Tinuviel - przyjaciółka drzew i siostra Luny.