Przed oczami widzę tylko błękit. Ogromne pole błękitu, niczym wszechobecne bezchmurne niebo. Nie mogę mówić. Nie słyszę nic prócz głuchej ciszy. Moje ciało lekko kołysze się w bezruchu, jak by unoszone przez wodę. Czuje się spokojna i zrelaksowana - a to dziwne! Powinnam się martwić, umierać ze strachu bo przecież nie wiem co się ze mną dzieję. Lecz tak na prawdę to chyba mi tu dobrze. Nie dokuczają mi żadne problemy czy przykre myśli, chociaż mam… mam tylko myśli. Nic innego nie jestem w stanie robić jak tylko myśleć. Jestem zdana sama na siebie. Na swoją jaźnie, na swój umysł i na swoją wyobraźnie.
Co się stało? Jak się tu znalazłam? Czy to jest już mój koniec? Czy ja umarłam? Czy nie ma już nic? Czy jestem tylko ja i żadnej żywej duszy obok? A może jestem jedną wśród miliona dusz obok lecz one są dla mnie nie widoczne? Może ja ich nie dostrzegam? A oni? Czy jeśli oni istnieją, to widzą mnie czy nie?
Kim jestem? Czuje i widzę kątem oka, że mam ciało, jednak nie mam nad nim władzy. Nie mogę ruszyć prawą ręką, ani lewą ręką, nawet najmniejszym placem nie mogę ruszyć. Nie mogę poruszyć nogami. Nie mogę iść- stoję w miejscu. A może raczej płynę? Lecz co to za miejsce? Czy można nazwać to miejscem kiedy nie ma tu nic prócz błękitu?
Jestem zamknięta w otchłani. Co to za otchłań? I jak duża jest? Nie wiem, gdyż nie mogę nawet poruszyć głową, żeby się rozejrzeć. Czy gdybym mogła to zobaczyła bym coś więcej prócz błękitu? A może ja jestem zakryta, jestem za jakaś błękitną ścianą zatopiona w tafli wody? Może tam po drugiej stronie tej ściany są ludzie, którzy na mnie patrzą? Może to jakiś pieprzony eksperyment naukowy, którego stałam się częścią?
- Halo! – to nieme „halo” bo nikt mnie nie słyszy. Nieme „halo” ponieważ nawet nie umiem go wymówić. Moje usta są jak zalepione plasteliną. Niby się otwierają lecz nie do końca. Niby nie są w pełni zamknięte lecz plastelina spaja je tak mocno, że gdy chce coś powiedzieć, otworzyć je szerzej, to ona tylko mocniej je zlepia. To bardzo silna i lepiąca plastelina.
A więc mogę tylko myśleć, nic więcej… Czyżby ktoś chciał pochłonąć ode mnie te myśli? Może moje myśli są cenne, może ktoś podłączył mój mózg do jakieś nowoczesnej aparatury i siedzi teraz przed monitorem czytając to co myślę?
Czy zawsze tu byłam? Moment…Nie! Nie byłam tu zawsze! Widzę… Widzę jak przez mgłę… ale widzę! Dostrzegam życie, życie które przebiegło mi jak przez palce. Moje życie. A więc mam świadomość. Jeśli ktoś mnie tu podłączył to nie zabrał mi wszystkich wspomnień. Zabrał większość, lecz nie wszystkie. Chyba zostawił te bardziej znaczące… ale znaczące dla kogo? Kim, że on jest żeby wybierać za mnie które wspomnienia są ważne a które nie? Przecież to było moje życie i chyba sama powinnam decydować o tym, które wspomnienia chce zachować, a które wyrzucić?
Po całych latach zmagań w pamięci zostało mi tylko kilka mizernych scen z mojego życia… Chociaż sama nie wiem, czy to życie wciąż trwa? Może trwa? A może dopiero teraz będę mieć prawdziwe zmagania? Zmagania z własnymi myślami?
Co się stało? Jak się tu znalazłam? Czy to jest już mój koniec? Czy ja umarłam? Czy nie ma już nic? Czy jestem tylko ja i żadnej żywej duszy obok? A może jestem jedną wśród miliona dusz obok lecz one są dla mnie nie widoczne? Może ja ich nie dostrzegam? A oni? Czy jeśli oni istnieją, to widzą mnie czy nie?
Kim jestem? Czuje i widzę kątem oka, że mam ciało, jednak nie mam nad nim władzy. Nie mogę ruszyć prawą ręką, ani lewą ręką, nawet najmniejszym placem nie mogę ruszyć. Nie mogę poruszyć nogami. Nie mogę iść- stoję w miejscu. A może raczej płynę? Lecz co to za miejsce? Czy można nazwać to miejscem kiedy nie ma tu nic prócz błękitu?
Jestem zamknięta w otchłani. Co to za otchłań? I jak duża jest? Nie wiem, gdyż nie mogę nawet poruszyć głową, żeby się rozejrzeć. Czy gdybym mogła to zobaczyła bym coś więcej prócz błękitu? A może ja jestem zakryta, jestem za jakaś błękitną ścianą zatopiona w tafli wody? Może tam po drugiej stronie tej ściany są ludzie, którzy na mnie patrzą? Może to jakiś pieprzony eksperyment naukowy, którego stałam się częścią?
- Halo! – to nieme „halo” bo nikt mnie nie słyszy. Nieme „halo” ponieważ nawet nie umiem go wymówić. Moje usta są jak zalepione plasteliną. Niby się otwierają lecz nie do końca. Niby nie są w pełni zamknięte lecz plastelina spaja je tak mocno, że gdy chce coś powiedzieć, otworzyć je szerzej, to ona tylko mocniej je zlepia. To bardzo silna i lepiąca plastelina.
A więc mogę tylko myśleć, nic więcej… Czyżby ktoś chciał pochłonąć ode mnie te myśli? Może moje myśli są cenne, może ktoś podłączył mój mózg do jakieś nowoczesnej aparatury i siedzi teraz przed monitorem czytając to co myślę?
Czy zawsze tu byłam? Moment…Nie! Nie byłam tu zawsze! Widzę… Widzę jak przez mgłę… ale widzę! Dostrzegam życie, życie które przebiegło mi jak przez palce. Moje życie. A więc mam świadomość. Jeśli ktoś mnie tu podłączył to nie zabrał mi wszystkich wspomnień. Zabrał większość, lecz nie wszystkie. Chyba zostawił te bardziej znaczące… ale znaczące dla kogo? Kim, że on jest żeby wybierać za mnie które wspomnienia są ważne a które nie? Przecież to było moje życie i chyba sama powinnam decydować o tym, które wspomnienia chce zachować, a które wyrzucić?
Po całych latach zmagań w pamięci zostało mi tylko kilka mizernych scen z mojego życia… Chociaż sama nie wiem, czy to życie wciąż trwa? Może trwa? A może dopiero teraz będę mieć prawdziwe zmagania? Zmagania z własnymi myślami?
z netu
Hmm... nie rozumiem sensu tego opowiadania, ale nie jestem jeszcze mądra - jestem zbyt młoda. Jeżeli chcesz coś mi powiedzieć to odpisz mi tutaj, proszę:
OdpowiedzUsuńhttp://kronikawiatru.blogspot.com/
Niech wasze strzały zawsze sięgają celu!