DOBRANOC CI ANIELE

 



Mrok już zapada... Na ciemnem niebie,
już tysiąc srebrnych gwiazdeczek lśni;
Matka braciszka mego kolebie:
Aniele stróżu, dobranoc ci!
Oczy się kleją, główka opada,
Młodszy braciszek dawno już śpi;
Tatko na czole całus mi składa:
Aniele stróżu, dobranoc ci!
O! jakżeś dobry dla wszystkich, Boże!
Nawet o dzieciach pamiętasz Ty!
Stróż anioł wsparty o moje łoże,
Czuwa nademną gdy mama śpi!
Lecz i ty spocznij Aniele drogi!
Niech ci o grzecznych dzieciach się śni;
Miej sen spokojny, lekki i błogi:
Aniele stróżu, dobranoc ci!
[Władysław Bełza]

MAŁY EROTYK

- Moje Ty kochanie...
- Mój Ty jedyny...
- Otulam dłońmi Twoją twarz...
- Składam na ustach Twoich pocałunek lekki niczym wiatr...
- Szeptam Ci tylko Tobie znane słowa...
- Chcę abyś mnie całował...
- Biorę Twe usta niczym kwiat, upajam się ich miękkością...
- Są tylko do Ciebie stęsknione tak...
- Upajam się ich słodkością, scałowuje ich słodki smak...
- Przytulam Twe serce do dłoni mej i cała drżę...
- Kochanie, tak bardzo dotyku Twego chcę...
- Twe oczy blaskiem całe lśnią...
- Tak bardzo spragniony jestem Ciebie...
- Kochanie, Ty też cały drżysz...
- Jedyna, z miłości do Ciebie...
- Dotykam palcami lekko oczu Twych...
- Stęskniony, chcę patrzeć i z Tobą być...
- A ja chcę patrzeć w głąb Ciebie...
- Gwiazdeczko moja, kochaj mnie...
- Cała jestem dla Ciebie...
...tak Księżyc szeptał do Gwiazd na niebie
co noc przytulając inną do siebie.
[Basia (Sarna)]

WE ŚNIE

We śnie jesteś moja i pierwsza
we śnie jestem pierwszy dla ciebie
rozmawiamy o kwiatach i wierszach
psach na ziemi i ptakach na niebie

We śnie w lasach są jasne polany
Spokój złoty i niesłychany
pocałunki zielone jak paproć

Albo jesteś egipska królowa
jak miód słodka i mądra jak sowa
a ja jestem dla ciebie jak światło.
[Konstanty Ildefons Gałczyński]

W OTCHŁANI



Przed oczami widzę tylko błękit. Ogromne pole błękitu, niczym wszechobecne bezchmurne niebo. Nie mogę mówić. Nie słyszę nic prócz głuchej ciszy. Moje ciało lekko kołysze się w bezruchu, jak by unoszone przez wodę. Czuje się spokojna i zrelaksowana - a to dziwne! Powinnam się martwić, umierać ze strachu bo przecież nie wiem co się ze mną dzieję. Lecz tak na prawdę to chyba mi tu dobrze. Nie dokuczają mi żadne problemy czy przykre myśli, chociaż mam… mam tylko myśli. Nic innego nie jestem w stanie robić jak tylko myśleć. Jestem zdana sama na siebie. Na swoją jaźnie, na swój umysł i na swoją wyobraźnie.

Co się stało? Jak się tu znalazłam? Czy to jest już mój koniec? Czy ja umarłam? Czy nie ma już nic? Czy jestem tylko ja i żadnej żywej duszy obok? A może jestem jedną wśród miliona dusz obok lecz one są dla mnie nie widoczne? Może ja ich nie dostrzegam? A oni? Czy jeśli oni istnieją, to widzą mnie czy nie?

Kim jestem? Czuje i widzę kątem oka, że mam ciało, jednak nie mam nad nim władzy. Nie mogę ruszyć prawą ręką, ani lewą ręką, nawet najmniejszym placem nie mogę ruszyć. Nie mogę poruszyć nogami. Nie mogę iść- stoję w miejscu. A może raczej płynę? Lecz co to za miejsce? Czy można nazwać to miejscem kiedy nie ma tu nic prócz błękitu?

Jestem zamknięta w otchłani. Co to za otchłań? I jak duża jest? Nie wiem, gdyż nie mogę nawet poruszyć głową, żeby się rozejrzeć. Czy gdybym mogła to zobaczyła bym coś więcej prócz błękitu? A może ja jestem zakryta, jestem za jakaś błękitną ścianą zatopiona w tafli wody? Może tam po drugiej stronie tej ściany są ludzie, którzy na mnie patrzą? Może to jakiś pieprzony eksperyment naukowy, którego stałam się częścią?

- Halo! – to nieme „halo” bo nikt mnie nie słyszy. Nieme „halo” ponieważ nawet nie umiem go wymówić. Moje usta są jak zalepione plasteliną. Niby się otwierają lecz nie do końca. Niby nie są w pełni zamknięte lecz plastelina spaja je tak mocno, że gdy chce coś powiedzieć, otworzyć je szerzej, to ona tylko mocniej je zlepia. To bardzo silna i lepiąca plastelina.

A więc mogę tylko myśleć, nic więcej… Czyżby ktoś chciał pochłonąć ode mnie te myśli? Może moje myśli są cenne, może ktoś podłączył mój mózg do jakieś nowoczesnej aparatury i siedzi teraz przed monitorem czytając to co myślę?

Czy zawsze tu byłam? Moment…Nie! Nie byłam tu zawsze! Widzę… Widzę jak przez mgłę… ale widzę! Dostrzegam życie, życie które przebiegło mi jak przez palce. Moje życie. A więc mam świadomość. Jeśli ktoś mnie tu podłączył to nie zabrał mi wszystkich wspomnień. Zabrał większość, lecz nie wszystkie. Chyba zostawił te bardziej znaczące… ale znaczące dla kogo? Kim, że on jest żeby wybierać za mnie które wspomnienia są ważne a które nie? Przecież to było moje życie i chyba sama powinnam decydować o tym, które wspomnienia chce zachować, a które wyrzucić?

Po całych latach zmagań w pamięci zostało mi tylko kilka mizernych scen z mojego życia… Chociaż sama nie wiem, czy to życie wciąż trwa? Może trwa? A może dopiero teraz będę mieć prawdziwe zmagania? Zmagania z własnymi myślami? 

[z netu]
 

KIMKOLWIEK JESTEŚ

Po cichej uliczce wielkiego miasta szedł sobie drobny staruszek,
Powłócząc nogami w jesienne popołudnie.
Zeschłe liście przypominały mu każde przeszłe lato.
Przed sobą miał długą, samotną noc w oczekiwaniu na kolejny czerwiec.

Aż nagle w stercie liści w pobliżu sierocińca, mała kartka papieru zwabiła jego wzrok.
Zatrzymał się więc i podniósł ją trzęsącymi się dłońmi.
Czytając dziecinne literki, starzec wybuchnął płaczem,
Bo słowa paliły jego wnętrze niczym piętno.

"Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go kocham.
Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go potrzebuję.
Nie mam nawet z kim zamienić słowa,
Więc ten, kto to znajdzie, niech wie, że go kocham!"

Oczy staruszka spoczęły na budynku sierocińca i dostrzegły małą dziewczynkę
Z nosem smętnie przyklejonym do szyby.
I wiedział już, że wreszcie znalazł przyjaciółkę,
Więc pomachał do niej i posłał jej jasny uśmiech.
Oboje wiedzieli też, że spędzą zimę razem, naśmiewając się z deszczu.

Naprawdę spędzili zimę, śmiejąc się z niepogody,
Rozmawiając przez płot i obsypując się drobnymi podarkami, które dla siebie zrobili.
Staruszek rzeźbił dla niej przepiękne zabawki,
Dziewczynka zaś rysowała mu obrazki, na których piękne panie
Spacerowały w słońcu i zieleni drzew, i oboje dużo się śmiali.

Lecz dnia pierwszego czerwca dziewczynka podbiegła do płotu,
By pokazać starcowi swój nowy rysunek, a jego tam nie było.
Przeczuwała jakoś, że on już nie wróci,
Pobiegła więc do pokoju, wzięła kredki i papier i napisała...

"Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go kocham.
Kimkolwiek jest ten, kto to znalazł, niech wie, że go potrzebuję.
Nie mam nawet z kim zamienić słowa,
Więc ten, kto to znajdzie, niech wie, że go kocham!" 

[z netu]


W moim sercu...

Bo gdzieś głęboko , na serca dnie,
Ukryłeś się kiedyś na zawsze,
I choć jak ptak do lotu wciąż rwiesz,
W snach słyszysz jak dusza ma płacze.

Trudno się wymknąć, by zmienić los.
Odszukać marzenia znieść smutki .
Ciepłe spojrzenie i czuły głos,
W pamięci nie łatwo jest ukryć.

Tak się uśmiechasz i tylko łza
Gorąca wypływa powoli,
Stęsknione serce tak będzie łkać,
Zapomnieć nie zdoła, gdy boli.

W kąciku ukryty usłysz mój szept,
Przez chwilę niech śmieją się oczy,
I może łatwiej będzie ból znieść,
Gdy los kiedyś serca połączy.
[TAMISS]

PRZYJŚCIE WIOSNY

......A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiatki za nią spieszą,
Już trawy przed nią rosną
I szumią –Witaj wiosno.
[Jan Brzechwa]

PIERWIOSNEK

Jeszcze w polu tyle śniegu,
jeszcze strumyk lodem ścięty
a pierwiosnek już na brzegu
wyrósł śliczny, uśmiechnięty.

Witaj, witaj kwiatku biały
główkę jasną zwróć do słonka
już bociany przyleciały
w niebie słychać śpiew skowronka.

Stare wierzby nachyliły
miękkie bazie ponad kwiatkiem.
Gdzie jest wiosna? - powiedz miły,
czyś nie widział jej przypadkiem.

Lecz on nic nie odpowiedział,
o czym myślał? - któż to zgadnie.
Spojrzał w niebo, spojrzał w pola,
szepnął cicho: "Jak tu ładnie!"
[Władysław Broniewski]
 

DLA CIEBIE JESTEM SOBĄ


 



Dla ciebie jestem sobą i choć to tak mało jest.
Nie potrafię być przed tobą nikim więcej.
Sztuczny wdzięk odbierasz słowom,
Czynisz szczerym każdy gest, i znów jestem
Tą tysięczną wśród tysięcy.
Tak mi z sobą nie do twarzy, tak bym chciała siebie kryć,
Ale kiedy na mnie patrzysz nie potrafię inną być.
Dla ciebie jestem sobą i choć to tak mało jest.
Nie potrafię być przed tobą nikim więcej.
[Jeremi Przybora]

MIŁOŚĆ NIESPEŁNIONA

Nad taflą wody pochylona
Usiadła miłość niespełniona
Spogląda smętnie w swe odbicie
Wspomina smutne swoje życie.

W serduszku pełnym złej goryczy
Ukryła blask i czar słodyczy
Już nie potrafi iść swą drogą
Będzie siedziała nad tą wodą.

W swym wielkim smutku i rozpaczy
Pragnie spełnienia, czy je zobaczy?
Nad lustrem wody się pochyla
Odbiciem pragnień jest ta chwila.

Podczas zadumy nad swym losem
Płacze łez deszczem, pociąga nosem
Jak kwiat spragniony wody życia
Miłość chce znowu wyjść z ukrycia.

W źródełku wody znaleźć wiarę
Wraz ze spełnieniem stworzyć parę
I iść we dwoje w ten świat rozkoszy,
Czy myśl przecudna ten żal rozproszy?

Niech jej nadzieja towarzyszy,
Może serduszka głos usłyszy
Nie będzie w wodzie się przeglądać
Z tęsknotą, żalem w dal spoglądać.

I tak to miłość niespełniona
Siedziała sama, rozmarzona
Nad swym spełnieniem zadumana,
Może nie będzie kiedyś sama,

Może znów kochać będzie mogła,
Może nadzieja by radość wzmogła
Nie traćmy nigdy wiary w uczucia
Wiara dodaje sił i poczucia,

Że jeszcze wszystko w życiu przed nami
Choć czasem znika grunt pod stopami,
Lecz warto w sobie miłość rozgrzewać
Wtedy spełnienie znów będzie śpiewać 
[z netu] 

KRAINA ZIELONOŚCI

Zabierz mnie do krainy wiecznej zieloności
tam zatańczę w rytm miłości naszej
u podnóża klifów posłucham pieśni przodków.
Zanurz mnie w morzu.
Posłucham jego szumu topiąc łzy.
Zmyj kurz cywilizacji
Zaprowadź mnie do zamku,
gdzie szmaragdowa harfa
zagra melodię rozstania.
Dorzuć drzew do kominka
niech nas ogrzeje płomień przywiązania.
Pożegnaj mnie spojrzeniem
co przyciągnie moją duszę
do krainy wiatrów.
Zaprowadź mnie, gdzie spokój
Tam oaza jest miłości mej.
I zanurz mnie w trawie.
Jej szeptem chcę zagłuszyć czarne sny.
Zaprowadź mnie do domu
Tułaczki naszej niech nadejdzie kres.
Przywitaj mnie spojrzeniem
co przyciągnie moją duszę
Do krainy wiatrów.
[Regina Orzechowska] 
 

ŚPIJCIE ZMĘCZENI...

Śpijcie zmęczeni
Śpijcie znużeni
Niech wam się przyśni
Samo milczenie
A w tym milczeniu
Ciemnej głębinie
Niech każdy cicho
Przez noc popłynie

Przez noc, przez noc do dnia
Przez noc, co trwa i trwa
Przez rzeki goryczy
Przez morza zwątpienia
Niech płynie łódeczka
Naszego wytchnienia
Choć siły czasem brak
Przez noc, przez noc do dnia
Przez noc co trwa i trwa
Aż w oknach zszarzałych
Kolorem nieśmiałym
Zapłonie pierwszy blask

Śpijcie bo czasu
Dla was jest mało
Za osiem godzin
Przyjdzie świtanie
Niech to co było
Na dnie zostało
I nie szukajcie
Co tam zostanie

Przez noc, przez noc do dnia
Przez noc, co trwa i trwa
Przez rzeki goryczy................

Śpijcie zmęczeni
Śpijcie znużeni
Chrapiąc, mamrocząc
Prawdziwe słowa
Może od jutra
Wszystko się zmieni
I nie będziemy
Tych słów mordować

Przez noc, przez noc do dnia
Przez noc, co trwa i trwa
Przez rzeki goryczy..........

Śpijcie po drugiej
Stronie czuwania
Po tej jedwabnej
Stronie uśmiechu
Gdzie nikt odetchnąć
Jeszcze nie wzbrania
Uczcie się pierwszych
Ciepłych oddechów
Przez noc, przez noc do dnia
Przez noc, co trwa i trwa
Przez rzeki goryczy..........
[Ernest Bryll]
 

SKĄD PRZYCHODZĄ UMARLI DO SNÓW LUDZI...

Skąd przychodzą umarli do snów ludzi?
Rozsuwają ściany czasu,
Zjawiają się prawdziwi i czuli.
Pytają się z ogromnym zdumieniem:
Nie boicie się nas?

Gdzie przebywają wówczas, gdy nikt ich nie wspomina?
Gdy twarze ich zaczynają blaknąć
I myśl nasza nie tak łatwo przywołuje
Postać ich schyloną?
Którędy wiedzie droga umarłych do snów ludzi?
Z grobów znowu wyciągają ku nam ich ręce
Rzeczywiste i żywe.
Pragną naszych objęć i uścisków,
Jakby w nich ożywali na nowo.
I poprzez oczy nasze omglone snem
Szukają gwiazdy -
Tej jednej, która była gwiazdą ich życia.

Ostygło powietrze po ich oddechu,
Odebrzmiała fala głosu,
Ciało oddaje się ziemi solą, żelazem i wapnem.
Lecz żyją dłużej pod sennymi powiekami bliskich.
Stąd sięgają znowu do spraw życia,
Do drzwi, które tylekroć mijali,

Do stołów znaczonych odciskami ich dłoni,
Do strzępów mowy, do obrazów,
Które osadzają się w pamięci ludzkiej długo,
Jak muł skalny w głębokim dnie oceanu.

[Anna Kamieńska]

NIE LICZ LAT I DNI -DAWNA DZIEWCZYNO

Ich nurtu nie zatrzymasz
niech płyną...bądź jak stare dobre wino
zatrzymaj słodki jego bukiet
i w zachwycie łap chwile
jak piękne motyle
nie pozwól im
uciec

bo w zachwycie ci bardzo do twarzy
i w szalu nadziei na ciepłe dni i lata
jeszcze wszystko może się zdarzyć
niech unosi cię na fali myśl skrzydlata !

śpiewaj piękna dziewczyno mimo deszczu
i przetaczających się burz
w duszy posiej kwiaty
niech pokryją pamięci kurz
i śpiewaj...
a jutro uśmiech przyjdzie w swaty
jak kochanek
z bukietem pąsowych
róż

bo z uśmiechem wyglądasz ładniej
bo uśmiech - to ust twoich kwiat
z uśmiechem wyglądasz powabniej
taka właśnie możesz zdobyć świat !

tańcz dziewczyno do póki dusza
wiosnę pamięta...
póki usta pamiętają pocałunków smak
szal nadziei zarzuć na ramiona
i tańcz harmonijnie – w takt
niech zwiędłe spojrzenie
w lustrze skona
uwierz w jutro
w wyznaczony sercem
trakt

bo z nadzieją ci bardziej do twarzy
z nią możesz marzyć, śpiewać, żyć
bez niej nie wiesz, co się wydarzy
zgubisz drogę do szczęśliwych wysp !

nie licz lat – dziewczyno !
nie licz dni 
[Zofia Szydzik] 



SZKODA, ŻE CIĘ TU NIE MA...

Szkoda, że cię tu nie ma,
szkoda, kochanie.
Siedziałabyś na sofie,
ja - na dywanie,
chustka byłaby twoja,
moja - kapiąca łza,
albo może na odwrót:
płacz ty - pociecha - ja.

Szkoda, że cię tu nie ma,
szkoda, kochanie.
Prowadząc wóz, dłoń kładłbym
na twym kolanie,
udając, że je mylę
z dźwignią, gdy zmieniam bieg.
Wabiłby nas nieznany
lub właśnie znany brzeg.

Szkoda, że cię tu nie ma,
szkoda, kochanie.
Srebrny księżyc na czarnym
nieba ekranie
na przekór astronomom
oddawałbym co noc
na żeton na automat,
by usłyszeć twój głos.

Szkoda, że cię tu nie ma,
na tej półkuli -
myślę, siedząc na ganku 
w letniej koszuli
i z puszką "Heinekena".
Zmierzch. Krzyk mew. 
Liści szmer.
Co za zysk z zapomnienia,
jeśli tuż po nim - śmierć? 
[Josif Brodski]

SEN

stoisz w cieniu ściany
patrzę na ciebie
podnosisz wzrok
widzę twoją duszę

rozchylasz lekko usta
chcesz coś powiedzieć?
twoje wargi drżą
są wilgotne

nasze ręce splatają się
czuję na twarzy twój oddech
zaraz uleci ze mnie serce

usta na sekundę łączą się w jedno istnienie
patrzę ci w oczy

znam je od zawsze 


znów istniejemy w pocałunku
w namiętnym tańcu warg
piersi łakną powietrza
łapczywie go poszukując
serce traci swój rytm
a pocałunek wciąż trwa
gdy wargi igrają z ogniem

widzę twoją duszę
opuszczasz wzrok
patrzę na ciebie
znów stoisz w cieniu ściany
[10Muza] 



BARDZO SMUTNA ROZMOWA NOCĄ

 
- Powinnaś mieć wielu kochanków.
- Wiem, miły.
- Miałem dużo kobiet.
- Miałam mężczyzn, miły.
- Jestem człowiek skończony.
- Tak, miły.
- Nie ufaj mi.
- Nie ufam, miły.
- Boję się śmierci.
- Ja też, miły.
- Nie odejdziesz ode mnie.
- Nie wiem, miły.
- Jestem sam.
- Jak ja, miły.
- Przytul się do mnie.
- Dobranoc, miły.
 
[Anna Świrszczyńska]

TWOJA GWIAZDA

Gwiazdy świecą na niebie
miliony światełek małych,
ale ta jedna świeci dla Ciebie
rozjaśniając ci drogę stale.

Towarzyszy ci nieustannie
we wszystkich poczynaniach,
byś mógł wykonać starannie
wyznaczone tobie zadania.

Pomaga tobie codziennie
niezauważalnie daje ci siłę,
bez której starania twe daremne,
a życie wcale nie byłoby miłe.

Nie pamiętasz o jej istnieniu
i nie doceniasz jej znaczenia,
a przecież ona w oka mgnieniu
reaguje na twe niepowodzenia.

Prostuje twego życia drogi
i podnosi, gdy nagle upadniesz
osłania, gdy los twój zbyt srogi
i pociesza, gdy się załamiesz.

Sporo jej więc zawdzięczasz,
chociaż ona na to nie liczy,
że coś jej kiedyś oddasz
z tego co dała Ci w życiu.

Spójrz więc w niebo czasami
i poszukaj swej gwiazdy małej
i pomachaj do niej rękami
i uśmiechnij się wspaniale.
 [liliannet]

ZIMA

przed czasem
umyka czas
a ja sennością syta
strząsam z powiek
szron
jeszcze nie pora
na śpiew przebiśniegów
jeszcze nie dziś

im dłużej czekam
tym krócej trwa
moment na zawsze
sekunda skał

przed czasem
umyka czas
a ja ubrana w chłód
odczytuje bajki z
szyb
a wiosna daleko
jak szept jej krzyk

wpatruję się w
anielski puch
przecieram oczy
wytężam słuch
lecz tylko mnie muska
marzenia dźwięk


wokoło lód
zima serc
[Anna Jankowska]

SEN O KOŃCU KARNAWAŁU

Byłem z tobą. Nasze kostiumy były czarne i czarne były nasze maski.
Szliśmy wśród tłumu, uroczyście,
W pełni świadomi naszego posępnego wyglądu,
kontrastującego z uczuciem szczęścia,
które było w nas... Które przenikało nas jak ognisty miecz...
Jak ognisty miecz, który przeszywał ekstatyczne święte...
I miałem wrażenie w moim śnie, że podczas gdy byliśmy
ubrani na czarno, tak całkiem czarni z wierzchu,
wewnątrz przeciwnie, wszystko było jasne i świetliste...

To były ostatki. Niezliczony tłum
Wrzał. Pośród odgłosów fanfar
Przechodziły wspaniałe orszaki.
Były tam niewinne alegorie, w ludowym stylu i w ostrych kolorach,
Najpierw szły wystrojone kobiety o podejrzanej reputacji,
i obfitym biuście – jak Wenus dla kasjerów.
Przedstawiały sobą boginie – bogini tego, bogini tamtego, półnagie i ogłupiałe.
Tłum, chciwy zamieszania,
przemieszczał się w zgiełku,
Przyjmował owe boginie z wrzaskiem.

My szliśmy trzymając się za ręce, uroczyście.
O posępnym wyglądzie, czarni, czarni...
Ale wewnątrz nas wszystko było jasne i świetliste.
I poza nami nie było tam radości.
Radość była w nas.
Tylko wewnątrz nas była radość.
- Głęboka, cicha radość.
[Manuel Bandeira]

BAL SZALONY

Za późno o kilka lat
Dostałam zaproszenie na bal
Wymarzona suknia złote buty i szal
Za późno o kilka lat

Myślałam
Czy to w żyłach krew czy wino
Skąd ten słodki lęk
Czy to szatan szepce "pij i tańcz dziewczyno
Jeśli przed czymś uciec chcesz"

Za późno o kilka lat
Myślałam
Czy to w żyłach krew czy łzy
Skąd w kieliszku białe wino
I czemu on nie mówi do mnie nic
Tylko tańczy z inną dziewczyną

Za późno o kilka lat
Na dzień który może się zdarzyć
Na powrót do świata marzeń
A dziewczyna zniknie z twego życia jak tęcza
I pocierpi żeby nie pamiętać

Myślałam
[Agata Budzyńska]
 

KARNAWAŁ

Przybyli goście na salę,
wszyscy pięknie ubrani jak na bale.
Muzyka skoczne melodie gra,
każdy swą partnerkę ma.

Na ścianach kolorowe balony,
w klapach piękne kotyliony.
Wszystko wokół wiruje,
pani z panem tańcuje.

Lecz pamiętajcie moi kochani
nie przetańczcie życia,
bo będzie do bani.
Wszak rok cały przed nami,
jaki będzie zdecydujecie sami.
[Zdzisław Grzanowicz] 

BAL ZE ZŁAMANYM SERCEM

Chcę być na tym balu
na tym balu nad balami
na tym balu na tej sali
na tej sali nad salami
chcę tańcować
chcę wirować
zachwyt wzbudzać
nawet zazdrość

Zabierz mnie na ten bal
na ten bal nad balami
na ten bal w tej pięknej sali
w tej sali nad salami
zatańcz ze mną
wiruj ze mną
zachwyt wzbudzaj
nawet zazdrość

Dzięki za ten bal
za ten bal nad balami
za ten bal na tej sali
na tej sali nad salami
za ten taniec szalony
za te wiry niepojęte
za zachwyty wyzwolone
I to jedno złamane serce

[Lidia Nowosad]
 

JA I TY

 
Śniliśmy siebie wzajem
I to nas wzajem zbudziło,
Żyjemy, by się miłować,
I to nas nocy wróciło.

Ty stawiasz się we śnie moim,
Ja we śnie twoim się staję,
I śmierć nas gubi, kiedy
Gubimy się w sobie wzajem.

Na płatkach lilii dwie krople
Krągłe i czyste dygoczą,
Gdy spłyną na dno kielicha,
Na dnie kielicha się złączą.
[Fryderyk Hebbel] 

ZAKOCHANI

W śniegu słońcem połączeni
Plotąc tkliwości przędze
Ponad czasem żyją
Sami w wirze zdarzeń
Krok za krokiem
Krok za krokiem
Idąc krokiem sarnim
Zakochani
Deszczu krople ci utoczę
W świecidełko przejrzyste
Rozniebieszczę morze
Rozszeleszcze liście
Coraz bliżej
Coraz bliżej
Wspólne oddychanie
Zakochani
Dam na dłoni ciepła garstkę
Oczu palcami dotknę
Chcesz powróżę z kart Ci
Cisze zwielokrotnię
Lat już tyle
Lat już tyle
Połączeni snami
Zakochani
Na kobiercu resztek zimy
Ręce związane chmurą
Biblia Połoniny
Błogosławią góry
Dokąd idą
Dokąd idą
Życia stromą granią
Zakochani
[Wojtek Bellon]

LEŚNE ANIOŁY



Posypane śniegiem drzewa
Błyszczą brylantami.
Białe zjawy, Anioły,
Krążą nad lasami.
Śnieżnym puchem sypią,
Otulają drzewa,
Przysiadają na gałęziach,
To fruną do nieba.
Odlatują, wracają
Z promieniami słońca,
By unosić się nad lasem
I czuwać bez końca.
Te leśne Anioły
Szaty swe zmieniają,
Zielone są latem,
Jesienią złotem się okrywają.
Ujawniają się w chwilach,
Kiedy cisza w lesie,
A lekki szmer liści
Ich modlitwę niesie.
[Elżbieta Opalińska]

ZIMA ZIMIE NIE RÓWNA

Taka zima to nie zima
śniegu nie ma mróz nie trzyma,
plac się zmienia w staw dla żab,
z dachów ciągle kap, kap, kap.
Rano deszcz, w południe deszczyk
i wieczorem pada jeszcze.
W nocy nie przychodzi mróz,
słychać wody plusk, plusk, plusk.
Już o zimie nie pamiętasz
choć wskazuje ją kalendarz.
Styczeń – wszyscy mówią nam,
deszcz zaprzecza pam, pam, pam.
 

Taka zima to jest zima
rzeki w biegu mróz zatrzymał,
biały ten i tamten brzeg,
co dzień pada śnieg, śnieg, śnieg.
Sroka na gałęzi skrzecze,
że twardnieje lód na rzece.
Gdy idę aleją lip,
słyszę śniegu skrzyp, skrzyp, skrzyp.
Z roześmianą dzisiaj twarzą
sprawdzam kartki  kalendarza.
Mamy styczeń zima już,
a na dworze mróz, mróz, mróz. 
[z netu] 

PADA ŚNIEG

 


Wieczór w biały śnieg
Nie spotkamy siebie dziś
I nie przyjdziesz nawet w snach
Tylko ptak co na gałęzi
Rozpiął czernią moją rozpacz
Sercu rozciął płaszcz

Krwawi wieczór ciszy
Bo nie przyjdziesz dzisiaj
Do mnie nawet w snach
Pustka wokół chłodem w twarz

Wieczór w biały śnieg
W samotności łzy
To już niemożliwe
Byś wróciła w taki czas
[Salvatore Adamo] 

NOC

Przyjdziesz nocą. Zostaniesz do rana
I otulisz mnie lekko ramiony.
Ja ci powiem: o, moja nieznana.
Ty mi powiesz: o, mój wytęskniony.

Będziesz moja. Ustami się wpije
W wargi twoje, od nocnych róż krwawsze,
Obłąkany szał szczęścia przeżyję,
Ale umrze coś we mnie na zawsze.

Zacałuję się sobą! W pierścieni
Splot drgający zakłuje twe ciało,
I uśniemy rozkoszą zmęczeni
I niepomni, że wszystko się stało.

Obudzimy się. Ciężką nienawiść
W głuchych duszach bez słów poczujemy
Zło nam w oczach zaświeci, jak zawiść,
I jak głaz będzie smutek nasz niemy.

Ale nocą znów przyjdziesz. Do rana
Będziesz słodko mnie tulić ramiony.
Ja ci powiem: o, moja nieznana!
Ty mi powiesz: o, mój wytęskniony!
[Julian Tuwim]

PROŚBA

O mój Aniele, ty rękę
Daj!
Przez łzy i mękę,
Przez ciemny kraj,
Do jasnych źródeł ty mnie doprowadź;
Racz się zlitować!

Serce me zwiędło jak marny
Liść;
Wśród nocy czarnej
Nie wiem, gdzie iść,
I po przepaściach muszę nocować,
Więc ty mnie prowadź.
 
To, com ukochał, com tyle
Czcił,
Zdeptane w pyle
Padło bez sił;
Rozpacz i hańbę widząc po drodze,
Stanąłem w trwodze.

Widziałem zbrodni zwycięski
Szał,
Widziałem klęski
Duchów i ciał;
Więc obłąkany boleścią, chodzę
We łzach i trwodze.

I nie wiem teraz, w co wierzyć
Mam,
Jak dzień mój przeżyć
W ciemności, sam;
Nie wiem, czy zdołam wytrwać niezłomnie,
Więc ty zstąp do mnie!

Lękam się zstąpić z wątpieniem
W grób
I z utęsknieniem
Do twoich stóp
Chylę się z prośbą i nieprzytomnie
Wołam: zstąp do mnie.

Pokaż mi tryumf w przyszłości
Dniach,
Tryumf miłości
Kupiony w łzach,
I ludu mego zwycięstwo jasne
Pokaż, nim zasnę!

Pokaż mi ciszę wschodzących
Zórz,
Zmartwychwstających
Królestwo dusz,
A dbać nie będę o szczęście własne,
Spokojny zasnę.
 
[Adam Asnyk]